czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 1: ''Nienawidzę tych plaż''

O godzinie 9 rano robiło się już powoli ciepło. Londyn nie był stolicą upałów i dzikich plaż ale lubiłem to miasto. Lubiłem jego lekko zmienną pogodę. Siedziałem przed domem na kamiennym schodku i patrzyłem na przejeżdżające samochody.
-Gotowy?-usłyszałem zachrypnięty głos mojego ojca. Nie odwróciłem się do niego lecz kiwnąłem głową zakładając niebieską czapkę i wsadzając słuchawki podłączone do ipoda w uszy ruszyłem do samochodu. Rozsiadłem się wygodnie na tylnym siedzeniu i podłożyłem pod głowę czarną poduszkę w żółte gwiazdy. Nie byłem typem wrażliwego chłopaka lecz teraz chciałem płakać, wręcz wyć. Wyprowadzałem się z mojego kochanego Londynu. Mój ojciec po śmierci matki zaczął szukać nowej kobiety, z którą mógłby tworzyć szczęśliwy związek. Nie przeszkadzało mi to, w końcu jego szczęście jest ważne i  według mnie dążenie do spotkania kogoś nowego z kim można być w związku nie jest grzechem jak to przedstawia kościół. Niestety tata spotkał Panią Marię Lannes. Nie mówię, że to coś złego, że się w sobie zakochali, wręcz przeciwnie cieszę się jego szczęściem. Niestety Maria mieszka w Malibu w stanie California. Ojciec postanowił się do niej przeprowadzić a co za tym idzie zabrać mnie ze sobą. Lubię Marię, jest naprawdę miła. Z tego co wiem Pani Lannes ma córkę Emmę, nie miałem okazji poznać tej dziewczyny ale mam nadzieję, że jakoś się dogadamy. 
Podróż na lotnisko zajęła nam jakąś godzinę,po odprawie i innych tego typu bzdetach w końcu pozwolili nam wejść na pokład samolotu, którym mieliśmy dolecieć aż do Malibu. Lot miał zająć nam około 12 godzin. Zmęczony całą tą przeprowadzką od razu po zajęciu miejsca w samolocie i wystartowaniu usnąłem. Przespałem 6 godzin niestety nie byłem wyspany. Z dużej ilości czasu postanowiłem wyjąć tablet z mojego plecaka, który miałem przy sobie. Oczywiście każde urządzenie elektroniczne jakie miałem w plecaku było włączone na tryb samolotowy. Wyszukałem jakiś film i postanowiłem go obejrzeć. Tak minęły mi kolejne 2 godziny. Przez całą podróż nie zamieniliśmy z ojcem ani słowa. Nie dziwie się, dobrze wiedział, że ta przeprowadzka nie poprawi naszych relacji ani mojego stanu psychicznego. Po śmierci mojej mamy stałem się dość zamknięty w sobie, oddaliłem się od wszystkich a w szczególności od taty. Wiem, potrzebowaliśmy się nawzajem jednak nie potrafiliśmy rozmawiać ze sobą tak samo jak kiedyś. Już nic nie było takie same. 
Ostatnie trzy godziny lotu spędziłem przeglądając jakieś wiadomości w internecie lub czytając tak zwane ''fanfiction'' z mojego ulubionego serialu ''Supernatural''.
Nastał wieczór a nas po odebraniu bagażu czekała jeszcze podróż do nowego domu. Jak to okropnie brzmi. Westchnąłem ciężko zakładając okulary na nos i czapkę na głowę, ruszyłem do czarnego BMW Marii. 
-John! Dylan! Jak miło was widzieć!-ucieszyła się blondynka na nasz widok. Mój tata przywitał się z nią. Nie obeszło się bez publicznego okazywania sobie uczuć. Mówię tu o przytulaniu czy całowaniu. Kobieta po załadowaniu naszych bagaży do samochodu przywitała się także ze mną. Przytuliła mnie klepiąc lekko po plecach. 
-Cieszę się, że jesteś Dylan-uśmiechnęła się. Odwzajemniłem mimikę i wsiadłem do auta znów wsadzając słuchawki do uszu gdzie leciała piosenka Elliota Smitha (Kliknij)
Na tylnym siedzeniu mogłem obserwować przez szybę różne miejsca. Była już 21 a w Malibu można było dostrzec jeszcze odrobinę jasnego nieba. Gwiazdy świeciły jasno razem z księżycem. Mijaliśmy plaże, widziałem ludzi biegających po piasku lub bawiących się w wodzie. Nagle poczułem delikatne dotknięcie w ramię. Spojrzałem na mojego ojca. Jego ciemne, zwykle zmęczone oczy teraz wydawały się emanować dobrocią i radością. Brązowe włosy idealnie ułożone opadały mu na czoło. Mocno zarysowana szczęka, zupełnie jak moja. 
Wyjąłem słuchawki z uszu i spojrzałem wyczekująco na tatę. 
-Właśnie Maria opowiadała mi o swojej córce, świetna dziewczyna!-mój ojciec zachwycał się tak chyba każdą dziewczyną. Na siłę próbuje mnie swatać, nie wychodzi mu to za dobrze. 
-A propo  dziewczyn, masz może jakąś Dylan?-spytała Lannes. Uśmiechnąłem się do jej odbicia we wstecznym lusterku. 
-Nie, nie mam i nie miałem żadnej dziewczyny-warknąłem wsadzając ponownie słuchawki do uszu. 
Nienawidzę tego typu tematów, nienawidzę tych plaży i z pewnością nienawidzę tego miasta!